ks. Piotr Maroszek - "DZIEJE PARAFII RUSZCZA " - Rozdział VIII _ Parafia rusiecka w czasie II wojny światowej i w okresie stalinizmu (1939 – 1956)
/wszystkie prawa zastrzeżone/
1. Tajne nauczanie w czasie okupacji hitlerowskiej
16 marca 1940 r. władze okupacyjne wydały rozporządzenie dotyczące szkolnictwa (Neuordnung des Unterrichts in polnischen Wolksschulen). Zgodnie z tym dokumentem funkcjonować mogły jedynie publiczne szkoły powszechne (podstawowe) z zakazem nauczania historii, geografii i literatury polskiej. Utworzono również szkoły zawodowe – rzemieślnicze i rolnicze. Na terenie parafii szkoły podstawowe funkcjonowały w Branicach i w Ruszczy. Ponadto w Wyciążu, podobnie jak w Mogile, utworzono Publiczną Polską Zawodową Szkołę Rolniczą (Öffentliche Polnische Landwirtschaftliche Berufspflichtschulen), a w Ruszczy Publiczną Związkową Szkołę Zawodową Rolniczą. Takaż szkoła istniała w Pleszowie. Nauczanie w szkołach zawodowych ograniczało się do sześciu lekcji w tygodniu (*1). Zezwalając na prowadzenie szkół podstawowych i zawodowych Niemcy zażądali równocześnie przekazania władzom okupacyjnym wszystkich map Polski, obrazów historycznych i wszelkich polskich książek pozostających w dyspozycji szkoły. Jak podkreśla J. L. Franczyk niektórzy mieszkańcy regionu podjęli trud ratowania polskości. Sołtys z Ruszczy zebrane podręczniki i pomoce naukowe odwiózł do punktu zbiorczego w Wieliczce, a uzyskawszy potwierdzenie rzekomego ich oddania przywiózł je z powrotem, aby młodzież pod kierunkiem nauczycielki mogła z nich potajemnie korzystać (*2). Obok jawnego szkolnictwa podstawowego i zawodowego, tolerowanego przez okupanta, funkcjonowało również nauczanie tajne, obejmujące program gimnazjum i liceum. Początkowo nauka miała charakter prywatnych korepetycji. Sytuacja uległa zmianie z końcem roku 1941, wraz z powołaniem do życia konspiracyjnej krakowskiej Powiatowej Komisji Oświaty i Kultury (*3). Członkiem tej komisji, odpowiedzialnym za oświatę pozaszkolną i opiekę społeczną został Józef Celiński, który równocześnie pełnił funkcję przewodniczącego Gminnej Komisji Oświaty i Kultury w Mogile i w Ruszczy (*4). W tajne nauczanie angażowali się duchowni. Drugim po Bieńczycach zespołem tajnego nauczania, pod względem liczebności uczniów, był zespół w Ruszczy, gdzie pracowały dwa komplety – jeden tzw. plebańsko – dworski zorganizowany przez ks. wikariusza Stanisława Sikorę (nauka odbywała się na plebanii i w budynku dworskim) i drugi, prowadzony przez kierowniczkę szkoły rusieckiej Jadwigę Hauser. Do grona uczących w Ruszczy należał także ks. proboszcz Leon Katana. Duchowieństwo i wierni dekanatu mogilskiego zaangażowali się również w niesienie pomocy ludności wysiedlanej z Warszawy. Pierwszy zbiorowy transport wysiedlonych, przybył do Krakowa 5 października 1944 r. W udzielaniu pomocy wysiedlonym wielką rolę spełniała Rada Głowna Opiekuńcza (RGO), która powstała w czerwcu 1940 r. z inspiracji ks. abpa Adama Stefana Sapiehy. Przy współpracy RGO przywożonych wysiedleńców zaczęto rozdzielać na poszczególne powiaty, gminy i gromady. W Ruszczy powołano komitet gminny niesienie pomocy wysiedlonym z Warszawy. Już na początku okupacji kapłani pracujący w Ruszczy zaangażowali się w niesienie pomocy naszym rodakom – Żydom. Ukrywanie członków narodu przeznaczonego przez hitlerowców do unicestwienia groziło śmiercią. Jest ono dowodem odwagi oraz ludzkiej i chrześcijańskiej wrażliwości na los bliźniego. Piękne o tym świadectwo złożył wobec Władysława Bartoszewskiego ks. Jerzy Iżowski, wikariusz rusiecki okresu wojny. „W (…) parafii żyła rodzina żydowska, w miejscowości Wyciąże, nazwiskiem Rosman: ojciec, jego żona i troje dzieci. Ukrywali się przez czas okupacji w różnych miejscach, niejednokrotnie nocowali w plebańskiej stodole i stale i systematycznie otrzymywali od ks. proboszcza dziekana Katany wsparcie żywnościowe w postaci mąki, tłuszczu itp. Kiedy ks. dziekan Katana zapytany został, czy się nie boi pomagać Żydom, dał z miejsca odpowiedź: „Nawet bardzo się boję, ale przecież to ludzie, i trzeba ich ratować”. Właśnie śp. ks. Leon Katana swym powiedzeniem nauczył mnie, młodego wówczas księdza, jak podchodzić do sprawy. Pod koniec r. 1944 (gdzieś w połowie października) przywieziono do Kocmyrzowa transport wysiedleńców po powstaniu warszawskim. Byłem wtedy, jako wikariusz w Ruszczy, przewodniczącym RGO w gminie Ruszcza. Z tytułu swego stanowiska i z wielu innych zajmowałem się tym ponad tysiącosobowym transportem. W miejscowości Ruszcza umieściłem 6 osób pochodzenia żydowskiego (Pan wie, jak łatwo można było poznać po paru słowach, czy ktoś jest Żydem, czy nie). Osoby te przetrwały do końca (już niedalekiego) wojny i wiedziały, że jestem poinformowany o ich narodowości i wyznaniu. Otrzymały ode mnie wskazówkę, jak należy się konspirować, jak ostentacyjnie chodzić do kościoła i klękać, ażeby utrzymać tajemnicę. Nazwiska ich były przybrane, pochodzili z Warszawy, z Tamki. Było w tym komplecie 4 mężczyzn i 2 kobiety. Kobiety chorowały i sam je odwoziłem do lekarza do Dojazdowa (…). Akcja ta nie była zupełnie zorganizowana, jedynie serdeczna, zupełnie spontaniczna” (*5). Według przytoczonych danych w okresie okupacji hitlerowskiej księża rusieccy ukrywali łącznie 11 osób narodowości żydowskiej. Ks. Iżowski inicjatywę ich ratowania wyraźnie przypisał ks. Katanie, który wpłynął na niego swoją humanitarną i ofiarną chrześcijańską postawą. Ofiarnością na rzecz wysiedleńców wykazali się także parafianie. Do Ruszczy Polski Komitet Opiekuńczy wysłał co najmniej kilkadziesiąt bezdomnych dzieci, które ulokowane zostały w tutejszych rodzinach (transporty dzieci miały miejsce 12 i 23 czerwca oraz 12 lipca 1944 r.) (*6).
W czasie okupacji hitlerowskiej na terenie parafii i w okolicach właściwie nie dochodziło do potyczek z Niemcami. Powodem tego był brak terenów leśnych umożliwiających konspirację oraz bliskość dużego ośrodka miejskiego, jakim był Kraków. Wobec tego działania ruchu oporu, które podejmowały głównie tutejsze jednostki Batalionów Chłopskich, ograniczały się zasadniczo do wymierzania kar osobom kolaborującym z okupantem. Ich omawianie nie należy do zakresu niniejszej pracy, dlatego też zainteresowanych odsyłam do książki S. Patera „Nad ujściem Dłubni do Wisły” (*7).
2. Nastanie „władzy ludowej” – szykanowanie Kościoła i wyzwania dla duszpasterstwa związane z budową Nowej Huty
Położona na wschód od budującego się kombinatu metalurgicznego Ruszcza, po wojnie kierowana była nadal przez ks. Leona Katanę, dziekana dekanatu mogilskiego, któremu w pracy parafialnej pomagał ks. Adam Bogucki. Prawdopodobnie w roku 1950 w zarządzie gminy sporządzone zostały trzy dokumenty: charakterystyki parafii oraz obydwóch posługujących w niej kapłanów, które przesłane zostały do Referatu ds. Wyznań przy Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie (*8). Z charakterystyki parafii dowiadujemy się, że w Ruszczy codziennie odprawiane były nabożeństwa przez ks. Katanę i ks. Boguckiego. Kapłanom pomagali: kościelny (a zarazem grabarz) Jan Leśniak i organista Władysław Stachura. Parafia posiadała plebanię o 11 mieszkaniach zajmowanych przez księży, siostrę proboszcza i gosposię. Jedno z pomieszczeń przeznaczono na kancelarię. Na plebanii zakwaterowano też junaków z miejscowej brygady Służby Polsce. W parafii działał lokalny oddział „Caritas” w składzie: Marcin Szydło, Olga Stanecka i Grzegorz Szczęsny. Do komitetu parafialnego należeli: Aleksander Michno z Krzysztoforzyc, Edward Różycki z Wyciąża, Stanisław Stępniowski z Ruszczy oraz Piotr Piskorz z Przylasku Rusieckiego. Parafia liczyła ok. 4100 wiernych z następujących gromad: Branice, Dojazdów, Krzysztroforzyce, Łuczanowice, Przylasek Rusiecki, Ruszcza, Wadów i Wyciąże (z Przylaskiem Wyciąskim). W dni świąteczne przed kościołem ministranci rozprowadzali prasę katolicką – „Niedzielę” i „Rycerza Niepokalanej”. W zakończeniu dokumentu scharakteryzowano parafian jako „społeczeństwo średnio sklerykalizowane”. Podpisał go Tadeusz Zboroch, przewodniczący Prezydium Gminnej Rady Narodowej. Charakterystyki księży sporządzone zostały według odgórnie przygotowanego wzoru. Kwestionariusz zawierał szereg szczegółowych pytań, m. in. dot. pracy i działalności przed wojną, w czasie okupacji i po wojnie, charakterystykę obecnej działalności (czy bierze czynny udział w życiu społecznym, czy jest członkiem i jakich organizacji społecznych, jaki jest jego stosunek do miejscowej Gminnej Rady Narodowej, czy i jaki posiada wpływ na parafian). Kwestionariusz kończy się poleceniem wpisania uwag dotyczących „moralnego oblicza” księdza. Z charakterystyki ks. Leona Katany dowiadujemy się, że pochodził ze średniorolnej, chłopskiej rodziny. Przed wojną był członkiem Rady Gminnej. Był wrogo ustosunkowany do ruchu ludowego i „Wici”, agitował przeciw Związkowi Sowieckiemu. W czasie wojny „nie występował w kazaniach przeciw okupantowi, nakazy władz okupacyjnych ogłaszał z ambony”. Po wojnie „wróg demokracji ludowej, występował z ambony przeciw ustrojowi i przeciw spółdzielniom produkcyjnym, odmówił wpuszczenia sztandarów PPR i PPS do kościoła na pogrzeb zamordowanego Karolczyka Ludwika” (*9). W dokumencie zaznaczono, że Gminna Rada Narodowa ustosunkowana jest do proboszcza wrogo z powodu posiadanego przez niego majątku i „aspołecznego stosunku do ludności (wysokie opłaty za posługi)” (*10). Ks. Katana odmówił pomocy w elektryfikacji gromady, utrudniał zorganizowanie szkoły zbiorczej w Wadowie, a w głoszonych przez siebie kazaniach poruszał zagadnienia polityczne komentując je w formie nieprzychylnej dla władz. Ponadto organizował młodzież w sodalicjach i kółkach różańcowych. Charakterystykę zakończono stwierdzeniem „posiada bardzo duży wpływ na parafian” (*11). Ks. Adam Bogucki, pracujący w Ruszczy w charakterze wikarego, pochodził z rodziny robotniczej. Z charakterystyki dowiadujemy się, że nie brał udziału w życiu społecznym, a w trakcie głoszonych przez siebie kazań poruszał zagadnienia polityczne komentując je w formie niekorzystnej dla władz. W uwagach dotyczących moralnego oblicza charakteryzowanego dopisano: „rozbijał rozpoczęcie roku szkolnego w Wadowie (1949)” (*12). J. L. Franczyk zaznacza, że przedstawione powyżej charakterystyki ks. Katany i ks. Boguckiego są jedynymi, jakie udało się odnaleźć w krakowskim Archiwum Państwowym. Najpewniej nie stanowiły one wyjątku. Wskazuje na to szablon, według którego były wypełniane. „Te odnalezione charakterystyki wskazują na akcję dyskredytowania kleru – często wbrew faktom. W tej dotyczącej ks. Katany pojawiło się sformułowanie o negatywnym ustosunkowaniu się Gminnej Rady Narodowej do proboszcza z uwagi na jego majątek i aspołeczną postawę wobec parafian. Tymczasem w sporządzonej przez tenże Referat ds. Wyznań charakterystyce parafii można przeczytać, że część plebanii została zajęta przez junaków ze Służby Polsce i że proboszcz przekazał prawo użytkowania swoich gruntów na rzecz Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” (do parafii należały 44 ha gruntu, z czego proboszcz użytkował tylko niespełna trzyhektarowy ogród)” (*13). Do pewnych podanych tu stwierdzeń i zarzutów stawianych kapłanom przez władze komunistyczne wypada się ustosunkować. Z pewnością problem oddania beneficjum parafialnego, o którym wspomina J. L. Franczyk, był ważną i przełomową decyzją, którą ks. Katana podjął z pewnością nie bez wahania, zmuszony wyjątkowymi okolicznościami. Jako sumienny proboszcz stosował się on do wymogów prawa kanonicznego, które zezwala na alienację dóbr pod wymogiem spełnienia ściśle określonych warunków i za zezwoleniem biskupa miejsca (*14). Beneficjum parafii, posiadane przez nią od kilkuset lat, służyło utrzymaniu duchownych w niej pracujących i jej zabezpieczeniu majątkowemu. Jak zapisał w kronice parafialnej ks. Władysław Świżek, ks. Katana w 1949 r. przekazał (nieodpłatnie) spółdzielni rolniczej owe 44 ha gruntów ornych „z powodu wielkiego przeciążenia podatkami i tzw. obciążeniami społecznymi, którym probostwo podołać nie mogło żadną miarą” (*15). Zapewne to wzrastające obciążenia fiskalne zmusiły proboszcza do pobierania „wysokich opłat za usługi”, co zauważył referent we wspomnianym sprawozdaniu. Ks. Katana należał do generacji kapłanów – gospodarzy, dla których gospodarstwo rolne było integralną częścią parafii. Jednakże, jak to zauważył już na wstępie swojego zapisu kronikarskiego ks. Świżek „zabranie gruntów probostwa przez władze Polski Ludowej okazało się w konsekwencji korzystne, gdyż ludność spieszy z pomocą księżom n plebanii z wielką ochotą wiedząc, że kapłani nie mają warunków utrzymania. Świadom, że bez beneficjum świetnie proboszczować można, a proboszcz w Ruszczy ma więcej czasu dla kościoła i parafii, piszę te słowa po pięciu latach, jak „zniknęło” beneficjum w Ruszczy” (*16). Dla stanu duszpasterstwa w parafii nastanie „władzy ludowej” miało swoje plusy i minusy. Świadczy fakt wzmożenia i reorganizacji pracy duszpasterskiej, spowodowanych zwłaszcza budową kombinatu metalurgicznego i miasta Nowa Huta i związanym z tym faktem napływem na teren parafii robotników oraz zatrudnieniem się parafian przy owej największej inwestycji planu sześcioletniego. 2 lutego 1951 r. ks. Katana skierował do kurii pismo powiadamiające, że w dniach 4 – 6 lutego w parafii odbędą się rekolekcje, w którym zawarł następującą prośbę: „ponieważ sporo parafian i obcych będących na terenie parafii pracuje w Nowej Hucie, a tym trudno będzie przystąpić do Komunii św. w godzinach rannych, przeto Urząd Parafialny prosi, aby Ks. Arcybiskup wydał zezwolenie aby mogli oni przez te trzy dni przystąpić do Komunii w godzinach wieczornych przy zachowaniu postu Eucharystycznego trzygodzinnego”. Ks. proboszcz dodał w swym liście: „może w ten sposób da się ściągnąć więcej robotników Nowej Huty na rekolekcje” (*17). Abp Adam kard. Sapieha zezwolił na Komunię wieczorną, pod warunkiem, że wierni rzeczywiście nie będą mogli przystąpić do Komunii rano. Dostosowywanie godzin nabożeństw do trybu pracy robotników było przyczyną tego, że podobne pisma nadesłane zostały z Ruszczy do kurii jeszcze kilkakrotnie. Ks. Świżek przedstawił powojenny stan parafii, a zatem pod koniec proboszczowania ks. Katany i w momencie objęcia jej przez siebie pod koniec 1951 r. O stosunkach w parafii i warunkach duszpasterzowania informował go ks. Adam Bogucki, który był tu przez wiele lat wikarym. „Parafię przedstawił w bardzo dodatnim świetle. Ludzie dobrzy, do kościoła przywiązani, a dla swoich księży są zawsze pełni szacunku. W charakterystyce Jego parafia Rusiecka wypadła niemalże „anielsko”, jako coś wyjątkowego i niezwykłego. Jest w tym dużo prawdy. Parafianie tutejsi mają odruchy i gesty godne podziwu i uznania, np. w dwa miesiące po śmierci śp. Ks. Dziekana Leona Katany jedna tylko wieś Wyciąże postawiła swemu Proboszczowi wspaniały pomnik, który razem z Księdzem Boguckim poświęciłem. Inny przykład: gdy Ks. Dziekan Katana był chory, a w dodatku i Ks. Bogucki zachorował, a beneficjum już władze przejęły, to ludzie samorzutnie w Branicach zebrali parę tysięcy złotych na kuracje swoich księży. Jeszcze inny przykład: na pogrzeb Ks. Dziekana Leona Katany zjechało się ponad 50 księży. Siostra zmarłego Albina Bonarowicz martwiła się, że nie będzie miała czym ugościć tak wielu uczestników (pogrzebu). Ludzie w parafii to wyczuli i nanieśli na plebanię tak wiele artykułów żywności: drobiu, masła i mąki, że starczyło nie tylko na przyjęcie pogrzebowe, ale na parę tygodni dla służby” (*18). Powyższy sielankowy i, zapewne, przesadnie idealistyczny obraz parafii rusieckiej, oddaje jednak wielkie przywiązanie wiernych do ich kapłanów, będące pokłosiem wytrwałej, trzydziestotrzyletniej pracy ks. Leona Katany i jego współpracowników, którzy swoją dobrocią i gorliwością zjednali serca parafian. Wprawdzie, jak zaznaczył ks. Świżek, obejmując parafię zastał kościół „w wielkim opuszczeniu i zaniedbaniu”, jednak natychmiast usprawiedliwił swego poprzednika, który „przez ostatnie 7 lat życia swego był niedołężny i głuchy. Do spowiadania miał specjalny konfesjonał w kościele. Zamykał się w nim razem z penitentem, a mając specjalny aparat angielski, przy głośnym mówieniu penitenta, mógł słuchać spowiedzi. Był, jak to określają ludzie „delikatny” i nie podejmował wskutek tego żadnych prac trudnych w kościele” (*19). Wierni znajdowali zrozumienie dla złego stanu zdrowia podeszłego w latach proboszcza, niezmiennie otaczając go wielkim szacunkiem i sympatią. Zapisał się w ich pamięci jako gorliwy kapłan. Na szczególne podkreślenie zasługuje posiadany przezeń „dar Słowa”. Ks. Katana urządzając Misje św. w parafii celowo nie sprowadzał kaznodziejów, sam podejmując się tego trudnego zadania, potrafił bowiem dotrzeć do serc parafian (*20). W czerwcu 1951 r. ks. Katana zawiadomił kurię, że od trzech miesięcy jest chory (co oznaczało poważną dolegliwość, na „pomniejsze” się nie uskarżał), dlatego też nie może pracować tak intensywnie, jak dawniej; „nie mogę bowiem dużo się ruszać, ani mówić. Proszę więc łaskawie o wytłumaczenie mnie, jeżeli w pracy nie idzie wszystko tak, jak chciałbym” – dodał (*21). Ów wybitny kapłan zmarł 30 września 1951 r. Jego pogrzeb był manifestacją wiary i przywiązania parafian do swego pasterza. Przybyło nań kilka tysięcy wiernych i ponad 50 księży, co w czasach powojennych, gdy duchowieństwo było przetrzebione przez okupanta hitlerowskiego, było dowodem wielkiego uznania dla ks. dziekana Katany ze strony jego braci w kapłaństwie. Cześć Jego pamięci!
3. Administrowanie parafią po śmierci ks. Katany. Ks. Władysław Świżek jako jej pasterz
Jak już wspomniano, zatrudnienie się parafian i przyjezdnych robotników korzystających w Ruszczy z posług duszpasterskich na początku lat 50 – tych w Nowej Hucie, spowodowało konieczność dostosowania godzin odprawiania nabożeństw do ich trybu pracy. Okazało się to zadaniem niełatwym z powodu obowiązujących wówczas rygorystycznego prawa kanonicznego, które nakazywało odprawianie Mszy świętej i udzielanie Komunii jedynie w godzinach rannych tak, aby zachowany został całonocny post eucharystyczny. Ks. Adam Bogucki, który został tymczasowym administratorem parafii po śmierci ks. Katany, zwrócił się do kurii z prośbą o zezwolenie pracownikom Nowej Huty na przyjmowanie Komunii św. poza Mszą św. w czasie tygodniowego nabożeństwa mającego przygotować wiernych do poświęcenia się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa w święto Chrystusa Króla, po czterogodzinnym poście eucharystycznym. „Znaczna część robotników mieszka w barakach, a większość z odleglejszych wiosek nie może przystąpić do Sakramentów świętych w godzinach rannych” – napisał w podaniu ks. Bogucki. Prosił on też o zezwolenie na wystawienie Najświętszego Sakramentu w czasie nabożeństwa różańcowego odprawianego w listopadzie, które wierni ofiarowywali za zmarłych, jak również w czasie nowenny do Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny, którą celebrowano w grudniu. Przejmujące jest uzasadnienie wniosku: „doświadczenie pokazało, że wierni biorą liczny udział w nabożeństwach, sami zaś robotnicy oświadczyli, że ich przybycie na nabożeństwa do kościoła jest bardzo dla nich pożądane. Mogą bowiem w tym czasie trochę zapomnieć o codziennych trudach i prosić Pana Boga o opiekę dla siebie i swoich najbliższych, których zostawili w domu, a sami wyjechali na zarobek” (*22). Powyższe słowa są świadectwem wiary prostych ludzi, którzy przybyli do Nowej Huty na zarobek. Kontrastuje ono z ponurym obrazem odmalowanym choćby przez śp. Ryszarda Kapuścińskiego w słynnym reportażu „To też jest prawda o Nowej Hucie”, w którym napisał o tutejszych robotnikach: „Przyszli ze wsi, przynieśli z sobą opłotkową moralność, która tu przestała obowiązywać. Ale nie daliśmy im wychowawcy, surowej opinii kolektywu, żywej ludzkiej tradycji” (*23). Nawet jeśli u swoich początków Nowa Huta była w większej części obszarem duchowej pustyni, to nie znaczy, że nie istniały na niej oazy, w których umęczony pracą człowiek mógł znaleźć orzeźwienie i pokrzepienie duszy. Przybyli tu chłoporobotnicy przynieśli tu ze sobą nie tylko „opłotkową moralność, która tu przestała obowiązywać”; część z nich wyniosła ze swych domów zakorzenienie w wierze chrześcijańskiej, w żywej tradycji Kościoła katolickiego i autentyczną pobożność, której w takich miejscach, jak świątynie w Mogile, Pleszowie, czy w Ruszczy mogli dać swój wyraz. Niestety, wspomniane inicjatywy duszpasterzy, urządzania wieczornych nabożeństw dla pracowników Nowej Huty i zamieszkałych z dala od kościoła parafian w 1951 r., nie zawsze uwieńczone zostały uzyskaniem pozwolenia na Komunię św. wieczorną w czasie tygodnia przygotowującego do zawierzenia Ojczyzny Najśw. Sercu Pana Jezusa. W październiku 1951 r. kuria nie wydała takiego zezwolenia, gdyż Stolica Apostolska dopuszczać miała praktykę wieczornej Komunii tylko w niedzielę i święta (*24). Zwraca uwagę fakt, że wcześniej – na prośbę ks. Katany – kuria zgodziła się na udzielanie wieczorem Komunii robotnikom w czasie rekolekcji wielkopostnych. Być może podyktowane to było tym, że uznano czas rekolekcji za równoważny ze świętem. Istotnie, kolejna podobna prośba o zezwolenie na odprawienie wieczornej Eucharystii dla młodzieży męskiej z okazji uroczystości ku czci jej patrona św. Stanisława Kostki, która zakończyć się miała w niedzielę 18 listopada 1951 r., została pozytywnie rozpatrzona. Ks. Bogucki uzasadnił podanie tym, że: „duża część młodzieży z parafii rusieckiej oraz przybyła z innych okolic, a zamieszkująca w tej parafii, pracuje nocną porą w Nowej Hucie najliczniej przybyć może na Mszę świętą i uroczyste zakończenie Triduum (ku czci św. Stanisława Kostki) właśnie wieczorem tej niedzieli” (*25). Kuria zezwoliła na odprawienie Mszy wieczornej i na Komunię pod warunkiem trzygodzinnego postu eucharystycznego (*26). Zezwolenie na wieczorną Eucharystię w dniach 12 marca – odpust parafialny ku czci św. Grzegorza Wielkiego i 2 listopada – Dzień Zaduszny 1953 r. wydał Prymas Polski Stefan kard. Wyszyński (*27). Zgodę na dwie Msze święte wieczorne sprawowane w dniu powszednim z okazji misji parafialnych, które odbyły się w dniach 14 – 24 maja 1953 r. uzyskał nowy administrator parafii ks. Władysław Świżek „dla tych wiernych, którzy zajęci są pracą zawodową i żadną miarą nie mogą przystąpić do Sakramentów świętych w godzinach rannych”. Udzielono również zezwolenia na nabożeństwa z wystawieniem Najśw. Sakramentu w czasie misji św (*28). Ponawiane pisma kierowane do kurii pokazują, że w latach 50 – tych na terenie objętym budową kombinatu metalurgicznego i miasta Nowa Huta pojawiła się konieczność dostosowania duszpasterstwa do warunków pracy robotników. Ostatecznie w Ruszczy od roku 1952 zaprowadzono Msze św. wieczorne. Ks. Świżek prosząc o zezwolenie na ich odprawianie na rok 1954 stwierdził, że cieszą się one na ogół dobrą frekwencją. „Wierni przyjęli je z uznaniem, jako coś naturalnego w dzisiejszych warunkach – stwierdzał - Do wieczornej Komunii św. wierni na ogół nie przystępują, w czasie jednak dnia skupienia przeprowadzonego w parafii dla matek we wrześniu (1953 r.) u Komunii było około 200 matek, w dzień skupienia dla młodzieńców z okazji św. Stanisława Kostki na wieczornej Mszy św. było u Komunii ok. 150 młodzieńców. Msze św. (wieczorne) wchodzą tak głęboko w życie duszpasterskie parafii – zauważał ks. Świżek – że wprost trudno sobie wyobrazić duszpasterstwo parafialne bez wieczornych Mszy św. na terenie naszej parafii”. Ks. proboszcz uzyskał zezwolenie na ich odprawianie w roku 1954 w niedziele i święta, w pierwsze piątki miesiąca oraz w dniu odpustu ku czci św. Grzegorza i w Dzień Zaduszny (*29).
4. Remont i modernizacja zabytkowego kościoła za pasterzowania ks. Władysława Świżka. Opuszczenie przezeń parafii i jego skutki
Ks. Władysław Świżek pasterzował parafii rusieckiej przez pięć lat. W tym czasie dał się poznać jako gorliwy duszpasterz i gospodarz. Za jego proboszczowania dokonano kompleksowego remontu kościoła. Opiszemy go szczegółowo z dwóch względów: po pierwsze pod wieloma względami ukształtował on obecne oblicze świątyni, a po drugie zaangażowanie parafian w remont i ich reakcje na niego wiele mówią o ich specyfice. Organizację robót przy kościele uchwalono na zebraniu powołanego przez proboszcza komitetu kościelnego (po dwóch gospodarzy z każdej wsi), które odbyło się 16 grudnia 1951 r. Całość prac rozłożono na pięć lat, miały one obejmować następujące czynności w kościele: 1. Polichromowanie wnętrza 2. Założenie instalacji grzewczej 3. Położenie nowej posadzki 4. Odnowienie ołtarzy 5. Gruntowny remont organów 6. Sprawienie nowych dzwonów i sygnaturki 7. Wstawienie bramek żelaznych przy ogrodzeniu kościoła 8. Naprawienie murów cmentarza 9. Remont zewnętrznych murów świątyni i ich drenaż Jak zrelacjonował ks. Świżek „po przygotowaniu prac wstępnych uzyskano pozwolenie ówczesnego Arcypasterza diecezji Eugeniusza Baziaka na przeprowadzenie stopniowe zamierzonego remontu. Konserwator wojewódzki komisyjnie, po wizji lokalnej kościoła w Ruszczy, przedstawiony plan zatwierdził. Mężem zaufania wszystkich przeprowadzonych prac był przez cały czas inż. J. Jamróz, który oddał wiele zasług fachowych” (*30). Najpierw przystąpiono do malowania kościoła. Projekty polichromii przygotowali uznani wówczas fachowcy prof. Józef Dutkiewicz, dziekan wydziału konserwacji na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i Maciej Makarewicz, profesor grafiki na tejże uczelni. Projekty te zostały zaakceptowane przez władze kościelne i cywilne. „Jako zasadę przy odnawianiu postawiono: przywrócić zabytek do pierwotnego stanu” (*31). Pierwsze badanie tynków w celu znalezienia śladów starszych polichromii nie wykazało ich istnienia. Nie zbadano jedynie sklepienia w prezbiterium z powodu braku możliwości technicznych. „Nikt z nas nie przypuszczał, że to właśnie sklepienie kryje w sobie niespodzianki” (*32). Renowację kościoła rozpoczęto od nawy bocznej, od uzupełnienia tynków i zbicia otynkowania żeber gotyckich. Całość wnętrz świątyni ozdobiono polichromią wykonaną techniką wapienną. Starego wapna potrzebnego do ich wykonania dostarczono bezinteresownie z Wyciąża. Nawa boczna została poświęcona Męce Pańskiej. Najpierw w kościele wykonano stacje drogi krzyżowej „w ujęciu graficznym i konturowym” według projektu Macieja Makarewicza (*33). Dzieło to musiano usunąć, gdyż nie odpowiadało ono gustom parafian. Ks. Świżek zapisał, że „niezadowolenie ludzi było tak wielkie, że projektant prof. Dutkiewicz zrobił „rzecz przestrzenną”, a specjalna komisja kościelno – świecka z Krakowa uznała stacje za dzieło wysokiej klasy, „naród” też się uspokoił i są obecnie zadowoleni” (*34). Monumentalna kompozycja składała się z ponadnaturalnej wielkości postaci Chrystusa w górnych partiach ścian nawy bocznej oraz fryzowo umieszczonych u dołu scen Męki Chrystusa, jak to określono „na taśmie filmowej” (*35). Uzyskanie przez parafian pożądanego kształtu polichromii drogi krzyżowej zaowocowało ich hojnością; „ofiary na rzecz dalszego malowania kościoła przeszły wszelkie oczekiwania moje i komitetu kościelnego” – jak odnotował ks. Świżek (*36). 10 października 1952 r. o. bernardyn Maciej Pociecha dokonał erekcji Drogi Krzyżowej, którą poprzedził przygotowawczym triduum. „Wierni parafii pomimo niepogody przybyli licznie i na dalsze remonty kościoła złożyli jednorazowo 35 tys. zł” (*37). Następnie przystąpiono do polichromowania, nie ozdobionej żadnymi dekoracjami, nawy głównej. Autorem projektu polichromii przedstawiającej świętych polskich był Maciej Makarewicz. Z powodu dużej wilgotności prace, rozpoczęte jesienią 1952 r., trwały jeszcze wiosną 1953 r. Polichromia przypadła ona do gustu proboszczowi, który zauważył, że „motywy dekoracji roślinnych są w ten sposób potraktowane, że stanowią sugestię do charakteru danego świętego, co się szczególnie zaznacza przy św. Andrzeju Boboli i św. Stanisławie BM. (…) „Polichromię nawy głównej ludność parafii przyjęła spokojnie i z zadowoleniem” (*38). Gdy przystąpiono do prac przy sklepieniu prezbiterium „przy odbijaniu tynku z żeber gotyckich, zatynkowanych w dobie baroku, niespodziewanie odnaleziono pod czwartym tynkiem starą zabytkową polichromię z XVI w., ku wielkiej uciesze artystów i konserwatora, ku wielkiemu mojemu zakłopotaniu i ku wielkiemu niezadowoleniu wiernych z parafii. Odnaleziona polichromia (tylko na sklepieniu) była tak „bajecznie” kolorowa i tak wydawała się nieefektowna, że wzbudziła wielkie szemranie w parafii, do tego stopnia, że ludzie żądali zatynkowania odkrytej polichromii i wykonania zatwierdzonych projektów” (*39). Wobec nieprzychylnej reakcji parafian proboszcz zwrócił się do konserwatorów z zapytaniem odnośnie zaistniałego problemu. Komisja Wojewódzka stwierdziła, że „odkryta, wypunktowana i uzupełniona stara polichromia ma walory wysoko artystyczne, że stanowi cenny zabytek i że ustawa państwowa zabrania niszczenia starych malowideł i bierze je w ochronę” (*40). Odkrycie, uznane za dzieło z kręgu wybitnego artysty doby renesansu i mnicha mogilskiego Stanisława Samostrzelnika, spowodowało konieczność dostosowania projektów nowej dekoracji do kolorystyki i charakteru tegoż. Nowe dekoracje na ścianach prezbiterium wykonał Józef Dutkiewicz, przy pomocy Makarewicza i Wolskiego. Proboszcz zaznaczył, iż „przez odkrycie polichromii wartość zabytkowa kościoła wzrosła” i dodał, że całość kompozycji zabytkowych i współczesnych dekoracji malarskich zadowoliła także, uprzednio opozycyjnie nastawionych, parafian (*41). 16 sierpnia 1953 miało miejsce poświęcenie polichromii, którego uroczyście dokonał zarządzający wówczas diecezją biskup Franciszek Jop. Całość kosztów polichromowania kościoła wyniosła 130 tys. Zł (*42). Inwestycją, która wzbudza najwięcej kontrowersji, było zainstalowanie w kościele komory grzewczej na piec centralnego ogrzewania. Zaznaczyć należy, że parafialny komitet kościelny nie widział potrzeby zakładania takowej instalacji w kościele, gdyż – jak argumentowano – „tyle wieków kościół w Ruszczy stoi i jeszcze nikt w nim nie umarzł”. Jednakże, jak zrelacjonował ks. Świżek, na naradzie komitetu postawił on sprawę „twardo” i przeforsował swój pomysł. Wobec tego to głównie on ponosił odpowiedzialność za ową modernizację. Spada ona również na konserwatorów, którzy w czasie prowadzenia robót związanych z wykonaniem ogrzewania świątyni, odnawiali i malowali jej polichromie, a którzy posiadali uprawnienia do zablokowania dalece posuniętych przekształceń sakralnego zabytku. Ks. Świżek opisał przebieg robót parokrotnie, wyraźnie dumny z „powodzenia” trudnego przedsięwzięcia. Jak napisał w sprawozdaniu: „w prezbiterium i w starej zakrystii niemal przez całe lato był wielki wykop na 3 m 50 cm głęboki. Bardzo wielką trudność techniczną stanowiło przebicie kanału do zakrystii oraz dwu kanałów na zewnątrz kościoła. Wykopanie wielkiego wykopu stanowiło niebezpieczeństwo dla fundamentów kościoła. Fundamenty wynoszą tylko 150 cm, a wykop sięgał niżej fundamentów 250 cm. Podbijanie fundamentów pochłonęło przy budowie grzewalni 10 tys. cegieł. Trudne prace ukończono z wielkim powodzeniem dzięki grupie oddanych murarzy – rodziny Stawiarskich z Zelkowa. Nad odpowiedzialnymi pracami czuwał nieustannie inż. J. Jamróz. (…) Całość instalacji ogrzewania kościoła wyniosła ponad 70 tys. zł”. Ks. Świżek zachwalał w kronice dokonaną modernizację, która pozwalała na ogrzewanie świątyni w okresie zimowym w niedziele i w czasie Mszy św. z liczniejszym udziałem wiernych. Nie wspomniał jednakże o tym, że podziemia świątyni rusieckiej nie były niezagospodarowaną przestrzenią, lecz znajdowały się w nich krypty grobowe rodu Branickich i zasłużonych dla parafii kapłanów – prepozytów. Co się z nimi stało? W czasie prowadzenia prac archeologicznych przy kościele w 2003 r. dokonano przykrego odkrycia. Okazało się, że w 1953 r. szopie przykościelnej urządzono prowizoryczną kostnicę, w której pod warstwą gruzu umieszczono szczątki osób pochowanych przedtem w świątyni, a których mogiły zostały wówczas wyburzone. Potrzeba zbudowania komory grzewczej z pewnością nie była wystarczającym powodem dla dokonania rujnacji tego miejsca spoczynku, przy jednoczesnym spowodowaniu zagrożenia dla stabilności murów kościoła. Po dokonaniu ekshumacji szczątków we wrześniu 2003 r. pochowano je w zbiorowym grobie. Uroczystości pogrzebowej przewodniczył ks. proboszcz Edward Kwarciak. Dodajmy, że piec centralnego ogrzewania nie jest dziś wykorzystywany z kilku względów, a mianowicie: wymogów konserwatorskich – cyrkulacja powietrza z podziemi powodowałaby nadmiar pyłu w kościele oraz o wiele większych niż ponad pół wieku temu kosztów węgla – ogrzewanie świątyni tym sposobem przestało być ekonomiczne. Ks. Świżek ocenił całokształt prac wykonanych w rusieckiej świątyni jako satysfakcjonujący. Na spełnione dzieło spoglądał już z perspektywy klasztoru cystersów. Do pozostawienia parafii i podjęcia życia zakonnego w Jędrzejowie skłoniła go refleksja wzbudzona wizytami w sanktuarium mogilskim. Napisał: „cieszę się ogromnie, że w ciągu niespełna 4-ch lat Dobroć Boża pozwoliła mi, przy wielkiej ofiarności parafian dokonać aż tyle remontów i różnych adaptacji w zabytkowym kościele w Ruszczy… Resztę niech osądzi Dobry i Sprawiedliwy Bóg… Za nagłe i przez nikogo z ludzi nieprzewidziane odejście z parafii jestem Opatrzności Bożej nieskończenie wdzięczny… A za dawnych moich parafian bardzo dużo się modlę w zaciszu klasztornym i modlić się będę do końca życia” (*(43). Sprawozdanie podpisał swoim nowym zakonnym imieniem – o. Klemens. „Ten, niemal sielankowy obraz funkcjonowania w latach rozwiniętego stalinizmu, położonej poza obszarem nowego miasta, parafii w Ruszczy, burzą jednak próby ograniczania – także i tam – działalności duszpasterskiej przez władze komunistyczne, które w tworzonych przez siebie dokumentach były gotowe posługiwać się kłamstwem i oszczerstwem” – zauważa J. L. Franczyk (*44). 20 czerwca 1956 r. kierownik Referatu ds. Wyznań przy Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie Leon Król, przesłał do instytucji, w której pracował charakterystykę parafii Ruszcza. Pisał w niej, że parafia ta zawsze obsadzana była przez dwóch księży – proboszcza i wikariusza, a obecnie obsługiwana jest jedynie przez neoprezbitera ks. Eugeniusza Kowalczyka, który pełni wszystkie obowiązki przypisane proboszczowi. „Należy zauważyć, że nie odczuwa (on) przeciążenia pracą i nie narzeka na brak drugiego księdza. Dlatego też daje się odczuć słabą aktywizację duszpasterską, nie uczy religii, nie organizował procesji Bożego Ciała. Stan obecny należałoby przedłużyć celem ustabilizowania się stanu laicyzacji dwóch szkół, w których nie ma nauki religii od stycznia br” (*45). Tak więc odejście ks. Świżka nastąpiło w złym momencie. Piękna i owocna praca kapłanów w parafii u schyłku okresu stalinowskiego została drastycznie ograniczona, co – oczywiście – negatywnie na kondycji duchowej parafian. Podsumowując: ks. Władysław Świżek – o. Klemens był kapłanem odznaczającym się gorliwością i osobistą świętością. Potwierdzeniem tego jest to, że szacunek ks. kard. Karola Wojtyły dla o. Świżka był uderzający. Darzył jednak swojego dawnego wychowawcę – ks. Władysław Świżek opiekował się młodym Wojtyłą jako ministrantem – wielkim przywiązaniem. Nie zmienia to jednak faktu, że pewne decyzje ks. Świżka negatywnie odbiły się na życiu parafii rusieckiej.
5. Przeniesienie szkoły z Ruszczy do Wadowa
Kwestią wymagającą oddzielnego omówienia jest przeniesienie w 1949 r. szkoły powszechnej z Ruszczy do Wadowa. Jak już wspomniano, przeciwko tej decyzji protestowali miejscowi księża. O dramatycznych wydarzeniach z tych lat informuje nas kronika szkoły. Szkołę próbowano przenieść już na początku roku szkolnego 1946/47. „Na skutek starania gmin Ruszcza i Wadów został punkt szkolny z Ruszczy przeniesiony do budynku podworskiego w Wadowie. Przeniesienie to motywowano tym, że budynek szkolny jest stary, mały, przy gościńcu, i nie odpowiada wymogom szkoły. Zjechała nawet komisja szkolna z Kuratorium, która uznała, że budynek jest nieodpowiedni, a wobec tego, że resztówka, (czyli budynek dworski) w Wadowie jest niezajęty, szkołę należy przenieść do Wadowa. Przeniesienie szkoły miało odbyć się już w roku szk. 1945/6 w maju, lecz odroczono ten moment do wakacji, aby przeprowadzić potrzebne adaptacje budynku. Ludność gromady Ruszcza zaprotestowała przeciw temu. Ponieważ protest gromady nie odniósł skutku, zwrócono się do władz szkolnych o pozostawienie w Ruszczy I i II klasy, a więc klas najmłodszych. Władze szkolne obiecały pójść gromadzie na rękę. Tymczasem przed rozpoczęciem roku szk. 1946/7 przyszło urzędowe zawiadomienie do gromady w Ruszczy, że z powodu braku etatów i sił nauczycielskich nie można w Ruszczy otworzyć klasy I i II i wszystkie dzieci muszą iść do Wadowa. Z końcem sierpnia 1946 zajechały furmanki z Wadowa i zabrały ławki szkolne z Ruszczy, a w parę dni później na polecenie władz przeniosła się do Wadowa kier. szkoły ob. Hausner Jadwiga” (*46). O determinacji mieszkańców Ruszczy w pozostawieniu szkoły świadczą następujące fakty: „Nadszedł dzień 3 IX 1946, w którym to dniu miało się odbyć nabożeństwo szkolne. Dzieci szkolne z Wadowa przyszły parami do kościoła z całym gronem nauczycielskim. Dzieci z Ruszczy miały oczekiwać pod kościołem i przyłączyć się do dzieci z Wadowa. Tymczasem dzieci z Ruszczy, zresztą w znikomej ilości, utworzyły osobną grupę i w prawdzie wzięły udział w nabożeństwie szkolnym, ale całkiem osobno. Nie wiem, jak na kim, ale na piszącej obecną kronikę kier. szkoły ob. Hausner Jadwidze, widok dzieci odosobnionych bez przewodnictwa wychowawcy, a biorących udział w nabożeństwie szkolnym, zrobił przykre i niezapomniane wrażenie. Mimo namowy, a nawet rozkazu dzieci nie chciały się do szkoły wadowskiej przyłączyć. Nadszedł dzień 4. IX. 1946, w którym miała się odbyć normalna nauka szkolna. Dzieci z Ruszczy do Wadowa nie przyszły i rozpoczął się strajk szkolny. Strajk ten trwał od początku roku szkolnego 1946 do dnia 4. XI. 1946, a więc dwa miesiące. W międzyczasie gromada wysłała delegację do władz szkolnych o uruchomienie szkoły, ale bez skutku. Wreszcie delegacja wyjechała do Warszawy do Ministerstwa Oświaty i uzyskała zezwolenie na pozostawienie szkoły w Ruszczy. I tak, więc w Wadowie pozostała filia dla dzieci wadowskich, a w Ruszczy główna szkoła dla dzieci rusieckich. (…) 4 listopada 1946 r. odbyło się uroczyste nabożeństwo dla wszystkich dzieci z Ruszczy” (*47).
po lewej: budynek dawnej szkoły podstawowej, rozebrany w 2007 r.
Dzięki determinacji mieszkańców Ruszczy walczących o pozostawienie szkoły, mającej swój wyraz w strajku szkolnym i delegacjach do władz oświatowych w Warszawie, udało się uzyskać zgodę na dalsze funkcjonowanie szkoły w Ruszczy. Musiało się ono odbywać w bardzo złych warunkach. Jak zrelacjonowała kierowniczka szkoły Jadwiga Hauser: „Nauka odbywała się w warunkach okropnych tak dla dzieci szkolnych jak i dla nauczycielstwa. Na dwie sale szkolne była 1 tablica, 1 stół, szafa i parę starych ławek. Gmina z zemsty, że szkoła nie utrzymała się w Wadowie w całości, nie zaopatrzyła szkoły w Ruszczy dosłownie w nic.
Należy pamiętać, że inwentarz szkolny został wywieziony do Wadowa, a ponieważ szkoła została rozdzielona, kier. szkoły zostawiła cały inwentarz w Wadowie z tą myślą, że gmina zaopatrzy szkołę w Ruszczy w potrzebny inwentarz jak: ławki, szafy, tablice. Tymczasem gmina szkoły w Ruszczy nie uznawała: nie otrzymała szkoła ani ławek, ani tablic, ani stołu, ani obsługi, ani węgla. (…) Pomimo tych trudności i warunków wprost skandalicznych uczono. (…) Że szkoła jako tako wegetowała zawdzięczać to należy w pierwszym rzędzie nauczycielstwu, że w takich warunkach zechciało uczyć i ob. Stępniowskiemu, sołtysowi gromady Ruszcza, ks. Boguckiemu, wikaremu i ob. Cecudze Józefowi, którzy dużo pracy włożyli, by szkołę w Ruszczy utrzymać” (*48). Przeniesienia szkoły z Ruszczy do Wadowa nie udało się przeprowadzić jednym aktem. Władze oświatowe, pragnące „scalić” szkoły w Ruszczy i w Wadowie, wywierały nacisk na miejscową ludność i w roku 1949 przeprowadziły do szkoły w Wadowie większość klas szkolnych „jeszcze podczas wakacyj prowadzono rozmowy z ob. ob. gromady Ruszcza, by przekonać ich o korzyściach, jakie da scalenie szkoły Ruszcza i Wadów. Po długich konferencjach i debatach zgodzili się na przysłanie do Wadowa klas starszych od IV do VII włącznie. Jednocześnie ważnym momentem stał się fakt przyłączenia gromady Łuczanowice do rejonu szkoły z ilością około 40 dzieci, co zdecydowało o przydzieleniu nowego, trzeciego etatu do Wadowa. W ten sposób szkoła w Wadowie nabiera znaczenia. (…) Rok szkolny (1949/50) rozpoczął się również pod znakiem zmian personalnych. Jakkolwiek ob. Hausner Jadwiga otrzymała tytuł kierownika szkoły de facto kierownikiem szkoły został ob. Rzepecki Józef z tym, że kierownictwo przeniesione zostało do Wadowa” (*49). Zmiana lokalizacji szkoły i jej kierownictwa miały na celu nie tyle usprawnienie jej działalności, co nadanie jej innego od dotychczasowego profilu wychowawczego. Dotychczas działająca w Ruszczy szkoła ściśle współpracowała z parafią, co znajdowało szczególny wyraz we wspólnie organizowanych uroczystościach, czy to szkolnych, czy to kościelnych. Jedność metod formacyjnych służyła budzeniu wśród dzieci i młodzieży postawy patriotyzmu, rozumianego jako oddanie Ojczyźnie, Bogu i Kościołowi oraz kształtowanie sumienia wrażliwego na wartości, których nośnikiem są te rzeczywistości. Tymczasem w roku 1949 zaczęto wdrażać do szkół model formacji uczniów według ideologii komunistycznej. Jak zauważyła to w kronice Jadwiga Hauser: „w roku tym wszystkie szkoły w Polsce, a więc i szkoła w Wadowie rozpoczęły prace w innych niż dotychczas warunkach. Nauka prowadzona jest już wg nowych programów, programów o ideologii marksistowsko – leninowskiej. Duch szkoły wyraźnie został zmieniony. Do szkoły wprowadzono treści polityczne o ideologii socjalistycznej, proletariackiej. Dlatego to rok ten rozpoczynamy wielką powiatową konferencją nauczycielską odbytą w dniu 18 września, na której zorientowano nauczycielstwo o duchu i ideologii nowych programów. Przez cały rok szkolny kładzie się wielki nacisk na momenty wychowawcze, momenty historyczne związane z budową Polski socjalistycznej” (*50). Działalność szkoły została oderwana od kościoła i parafii, a księża rusieccy pozbawieni zostali nań wpływu. W roku tym w szkole wadowskiej zaczęto urządzać akademie z okazji takich wydarzeń jak: zakończenie miesiąca Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, uczczenie Wielkiej Rewolucji Październikowej, 70 – lecie urodzin Józefa Stalina czy 1 maja. Zaprzestano obchodzić tradycyjne rocznice takie jak: odzyskanie przez Polskę niepodległości (11 XI), ustanowienia Konstytucji 3 maja, nie mówiąc już o rozpoczynaniu i zakończeniu roku szkolnego w kościele, wspólnym przygotowaniu pierwszej Komunii św. dzieci itp. Wprawdzie jeszcze w roku 1951 do ks. Katana, podobnie jak w latach ubiegłych, skierował do kurii pismo o udzielenie misji kanonicznej do nauczania dzieci religii w szkołach parafii emerytowanej nauczycielce Albinie Błonarowiczowej, która zajmowała się tym wraz z ks. wikariuszem od lat 10, lecz nauka katechezy napotykała na coraz większe przeszkody (*51). W roku szkolnym 1950/51 w kronice zanotowano: „coraz więcej zaczynamy odczuwać wpływ budującej się tuż obok największej inwestycji Planu 6-letniego – Nowej Huty. Ludność zaczyna pracować zarobkowo. Dzieci muszą zastępować rodziców i starsze rodzeństwo w pracach na gospodarstwie rolnym, co bardzo ujemnie odbija się na pracy szkolnej” (*52). Nie tylko zatem zmiana programów edukacyjno – wychowawczych obniżyła poziom formacyjny szkoły w Wadowie, ale i pośrednio wpłynęła na to „sztandarowa budowa” Polski Ludowej. Uwieńczeniem procesu, który można określić jako stopniowy upadek „ducha szkoły”, było zlikwidowanie szkolnej katechezy; „z dniem 1 września 1961 roku szkoła stała się prawdziwie świecką szkołą. Rozporządzeniem Ministra Oświaty z dn. 19 sierpnia wyprowadzono naukę religii ze szkoły do punktów katechetycznych. Mamy teraz naprawdę laicką szkołę z jedynym kierunkiem wychowania socjalistycznego” (*53). Za podsumowanie tych zmian niech starzy notatka w kronice szkolnej z r. szk. 1960/61: „Stosunek rodziców i miejscowego społeczeństwa do szkoły jest bardzo obojętny. Dzieci (…) bardzo mało przykładają się do pracy nad sobą” (*54).
*)Przypisy
1. A. Górny, Historia jawnego szkolnictwa powiatu krakowskiego podczas okupacji hitlerowskiej (1939 – 1945), w: „Materiały do dziejów oświaty w okresie okupacji hitlerowskiej (1939 – 1945) na terenie dystryktu krakowskiego”, cz. 4: Roczniki Komisji Nauk Pedagogicznych PAN – Oddział w Krakowie, t. 6, Wrocław – Warszawa – Kraków 1966, s. 91. 2. Tamże, s. 92. 3. S. Gawęda, Tajne nauczanie na terenie powiatu krakowskiego w okresie okupacji hitlerowskiej, „Roczniki Komisji Nauk Pedagogicznych”, t. 1: Materiały do dziejów oświaty w okresie okupacji hitlerowskiej (1939 – 1945) na terenie dystryktu krakowskiego, cz. 1, 1961, s. 19; J. L. Franczyk, Na fundamencie krzyża, dz. cyt., s. 46. 4. S. Gawęda, Tajne nauczanie, s. 23. 5. W. Bartoszewski, Z. Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939 – 1945, Kraków2 1969, s. 820 – 821. 6. T. Wroński, Kronika okupowanego Krakowa, Kraków 1974, s. 347 – 354. 7. S. Pater, Nad ujściem Dłubni do Wisły. Walka i męczeństwo podczas okupacji niemieckiej na terenie obecnej Nowej Huty w latach 1939 - 1945, Nowa Huta 1989. 8. APKr, Akta Wydziału ds. Wyznań UMK 153, k. 8: charakterystyka parafii Ruszcza, k. 9: charakterystyka ks. Leona Katany, k. 3: charakterystyka ks. Adama Boguckiego; dokumenty omawia J. L. Franczyk, Na fundamencie krzyża, dz. cyt., s. 80 – 83. 9. APKr, Akta Wydziału ds. Wyznań UMK 153, k. 9. 10. Tamże. 11. Tamże. 12. Tamże, k. 3. 13. J. L. Franczyk, Na fundamencie krzyża, dz. cyt., s. 83 – 84. 14. Ks. Katanę obowiązywał Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. (kanony 1530 – 1537 dot. alienacji dóbr). 15. APR, Lib. mem., s. 42. 16. APR, Lib. mem., s. 42 (podkr. ks. Świżka). 17. AKMK, APA 279, cz. III, Ks. L. Katana do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, 02. 02. 1951. 18. Tamże. 19. Tamże. 20. Relacja ustna Leszka Gołyźniaka z lipca 2010 r. 21. AKMK, APA 279, cz. III, Ks. L. Katana do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, 26. 06. 1951 22. AKMK, APA 279, cz. III, Ks. A. Bogucki do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, 16. 10. 1951. 23. R. Kapuściński, To też jest prawda o Nowej Hucie, „Sztandar Młodych” 30. 09. 1955, nr 234; także: http://kapuscinski.info/to-tez-jest-prawda-o-nowej-hucie.html 24. AKMK, APA 279, cz. III, Kuria Metopolitalna w Krakowie do ks. A. Boguckiego, 18. 10. 1951. 25. AKMK, APA 279, cz. III, Ks. A. Bogucki do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, 12. 11. 1951. 26. AKMK, APA 279, cz. III, Kuria Metopolitalna w Krakowie do ks. A. Boguckiego, 15. 11. 1951. 27. AKMK, APA 279, cz. III, Dekret Prymasa Polski kard. Wyszyńskiego, 6. 02. 1953. 28. AKMK, APA 279, cz. III, Ks. W. Świżek do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, 3. 05. 1953. 29. AKMK, APA 279, cz. III, Ks. W. Świżek do biskupa F. Jopa, 2. 12. 1953. 30. APR, Sprawozdanie z całokształtu prac duszpasterskich parafii Nowa Huta Ruszcza od 16 XII 1951 do 20 I 1956 r. Remont zabytkowego kościoła. Globalne zestawienie wydatków, w: Lib. mem. 31. APR, Lib. mem., s. 45. 32. APR, Lib. mem., s. 45. 33. APR, Inwentarz kościoła, 04. 11. 1975 r., rkps bez sygn., s. 18; A. Włodarek, Dokumentacja naukowo – historyczna, dz. cyt., s. 18. 34. APR, Lib. mem., s. 45. 35. A. Włodarek, Dokumentacja naukowo – historyczna, dz. cyt., s. 18. 36. APR, Lib. mem., s. 45. 37. APR, Sprawozdanie z całokształtu prac, dz. cyt., s. 1. 38. Tamże. 39. APR, Lib. mem., s. 46. 40. Tamże. 41. Tamże. 42. APR, Sprawozdanie z całokształtu prac, dz. cyt., s. 1. 43. AKMK, APA 279/2, L. 467/57; także: J. L. Franczyk, Na fundamencie krzyża, dz. cyt., s. 84. 44. J. L. Franczyk, Na fundamencie krzyża, dz. cyt., s. 84. 45. APK, Wydział ds. Wyznań, poz. 153, k. 24; cyt. za: J. L. Franczyk, Na fundamencie krzyża, dz. cyt., s. 85 46. Sekretariat szkoły podstawowej w Wadowie, Kronika szkoły Ruszcza – Wadów, dz. cyt. zapis pod r. 1946/1947: Przeniesienie szkoły z Ruszczy do Wadowa. 47. Tamże. 48. Tamże. 49, Tamże, zapis pod r. 1949/50. 50. Tamże. 51 AKMK, APA 279, cz. III, Ks. L. Katana do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, 26. 06. 1951. 52 Sekretariat szkoły podstawowej w Wadowie, Kronika szkoły Ruszcza – Wadów, dz. cyt. zapis pod r., zapis pod r. 1950/51 53. Tamże, zapis pod r. 1961/62. 54. Tamże, zapis pod r. 1960/61.
|